Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

Ogłoszenie

Witamy w Królestwie!


#1 2014-06-06 23:24:07

Michu

Przybysz

46454502
Zarejestrowany: 2014-06-02
Posty: 8

Co to?! Rozdział 2: Jestem na granicy. [krótka Powieść grozy]

I



Jak już wspomniałem. śmiercią matki się nie przejmowałem. Było to obojętne dla tej części mojego mózgu, która odpowiadała za moje zachowanie. Jedyne zadanie jakie sobie postawiła to odpoczynek, aby ciało wyzdrowiało jak najszybciej. Jakiś wrodzony instynkt wiedział co mam robić, aby nie czuć bólu i zdrowieć szybciej. Oczywiście nie była to jakaś super moc, która ostrzegała mnie zawsze czymś w stylu "Nie rób tego bo narobisz w gacie z bólu!". Wróciłem do domu i przyznali mi opiekuna. Jako niepełnoletni nie mogłem mieszkać sam, a musiałem wracać do zdrowia gdzieś gdzie będę wiedział jak się poruszać, a nie jakimś przytułku. Wtedy właśnie odezwało się we mnie to co było tak głęboko ukryte. Zacząłem tęsknić za matką, miewać koszmary, a nawet częściej ja widywać. Zawsze gdy ją widziałem... miała nieprawdopodobnie wielki uśmiech. Jej usta były tak wielkie, że zajmowały połowę twarzy! Wyglądała tak upiornie. Co ja bym nie dał, aby tego nie widzieć. Zacząłem jej nienawidzić za to, że najpierw mnie zostawiła, a teraz nawiedza, ale w głębi wiedziałem, że to nie ona, a jakieś inne siły. Zacząłem się dziwić temu o czym sam myślałem, było to tak banalne, tak głupie. Przecież to moja wyobraźnia podsuwała mi ten obraz, który uśmiechając się od ucha do ucha pluł na mnie jadem niczym wąż. Oczy mojej matki... a raczej tego czegoś, aż błyszczały od złości jaką do mnie pałał. Najdziwniejsze było, to że miałem dziwne przeczucie, o tym że ta istota mnie nie skrzywdzi. Pewnego dnia obudziłem się w środku nocy nie mogąc nabrać oddechu, a to stało nade mną, trzymając jedną rękę na mojej szyi, a drugą głaszcząc po głowie. Jakieś pięć minut cierpiałem i nie mogłem złapać oddechu. Dziwne, prawda? Nie mogłem oddychać pięć minut, a i tak zdawało mi się to cholernie wiarygodne. Jednak, cóż. Obudziłem się ponownie, tym razem byłem jednak sam w pokoju. Na szczęście mogłem już oddychać, a wszystko było tak jak przed moim zaśnięciem. Zapaliłem niemal natychmiast światło i przyjrzałem się sobie w lustrze. Miałem na szyi odcisk, odcisk ręki... najdziwniejsze było to, że ta łapa była za wielka jak na dłoń kobiety tak drobnej jak moja matka. Zacząłem panikować, a w momencie gdy już myślałem, że zwariuję i wyprowadzą mnie w gustownym kaftaniku ze skrzyżowanymi rękoma, zobaczyłem ją w odbiciu.
- Musisz się cofnąć z granicy. Nie możesz tu zostać, wynocha z granicy!
Słowa te brzmiały groźnie i oskarżycielsko. Starałem się je ignorować, ale nie dawały mi spokoju przez całą noc. - "Musisz się cofnąć z granicy." - Co to mogło znaczyć? Jakiej granicy? Pytania same cisnęły mi się w usta, pytałem cicho sam siebie. Gdy nagle zobaczyłem przed sobą twarz mojej matki, ale bez tego piekielnego uśmiechu, a z czystą złością to krzyknąłem. Usłyszałem tylko "Wynocha!". Chwilę później w drzwiach mojego pokoju stanęła opiekunka.
- Co się stało?!
- Nic, miałem zły sen. - Starałem się jak mogłem skłamać, ale zimny pot wystąpił mi na twarz i zbladłem jak ściana, a Magdzie (mojej opiekunce) to nie umknęło.
- Jesteś pewien, że tu chodzi o sen?
- Tak, jestem pewien. - Odpowiedziałem zmieszany i roztrzęsiony.
- Idź z granicy! - Głos dobiegał jakby od Magdy, a raczej zza niej. Zobaczyłem błysk za jej plecami.
- Wyjdź, musisz wyjść! - Byłem tak przerażony, że Magda tego nie zrobiła, a podeszła do mnie i pogłaskała po głowie, jak ręka mojej martwej matki w tym śnie. Jeżeli tak to mogę nazwać.
Chwilę później widziałem jak błysk zbliża się do jej pleców, już nic nie mogłem poradzić jak tylko krzyknąć z przerażenia.

II



- NIE! - poczułem rękę, która mnie obejmuje i usłyszałem podły śmiech.
- Nic się nie stało. Musiałeś mieć mocny sen! - Magda mnie uspokajała. Lepiej, aby miała rację.
Chwilę później jak gdyby nigdy nic znowu spałem. Przespałem całą noc i obudziłem się jak zwykle we wtorki o 7:00. Musiałem zdążyć do szkoły. Poszedłem do łazienki, aby się wykąpać i umyć zęby. Zupełnie zapomniałem o tym co stało się w nocy, do tej pory dziwie się jak to możliwe, że tak szybko o tym zapomniałem. Gdy już się wykąpałem, poszedłem szybko do pokoju i się spakowałem. - Codzienna rutyna. - Pomyślałem. Następnie zszedłem do kuchni i zjadłem śniadanie przygotowane przez Magdę, która wyglądała jakby nie spała całą noc. Codziennie jadłem takie samo śniadanie, lubiłem je. Płatki czekoladowe z mlekiem. Byłem już gotowy więc wyszedłem z domu i udałem się w kierunku szkoły. Wszyscy patrzyli się na mnie dziwnie, pewnie poszła jakaś plotka, ale nie przejmowałem się tym. Jedni zaczynali się śmiać, gdy mnie widzieli. Inni natomiast żarliwie o czymś gadali między sobą. Usiadłem pod klasą i zdjąłem moją bluzę, ponieważ w szkole było dużo cieplej jak na zewnątrz. Dopiero teraz wszyscy spojrzeli na mnie przerażeni. W pierwszej chwili nie zauważyłem tego, ale nie dało się ukryć, że coś przeczuwałem. Rozejrzałem się i zobaczyłem wszystkie te przestraszone i zaciekawione spojrzenia. Wtedy dopiero popatrzyłem po sobie. Miałem ubraną na sobie zakrwawioną bluzkę, mimo, że ubierałem czystą. Wstałem szybko, nie ukrywając bólu jaki sprawiły, mi przy tym jeszcze obolałe żebra. Zdjąłem tą cholerną bluzkę, ale na ciele miałem dość głęboko wyryty napis "Odejdź". Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja nic z tego nie rozumiałem. - Dobry żart z tą koszulką. Pieprzona oferma! - Słyszałem te słowa co chwilę. Rozbrzmiewały one w akompaniamencie śmiechów i chichów. - Bardzo kurwa śmieszne, że ktoś mi wyrył na ciele takie coś! - Wykrzyczałem w złości i dopiero zdałem sobie sprawę, że to mnie wcale nie boli. Wszyscy zaczęli się śmiać jeszcze głośniej, a ja byłem w centrum uwagi, aż przyszedł nauczyciel i zabrał mnie na miłą pogadankę. Mimo, że ja widziałem ten napis wyryty  moim cielę, to nikt inny nie zwracał na to uwagi! Nauczyciel stwierdził, że to pewnie wina mojego mózgu, który był w nie najlepszej formie. Wtedy właśnie coś zrozumiałem. Brakowało i matki. Nie czekałem do końca lekcji, zaraz po rozmowie poszedłem na cmentarz. Gdy tylko odnalazłem grób mojej matki. Usiadłem obok niego na ziemi i zacząłem płakać jak baba. Nie wiedziałem co miałem robić. Siedziałem tam, aż znalazła mnie policja, którą wezwała Magda bojąc się tego, że zniknąłem. Gdy szedłem, razem z policjantami do radiowozu, którym mieli mnie odwieźć pod sam dom. Obejrzałem się, po raz ostatni na nagrobek kobiety, która była moją matką. Postać na zdjęciu perfidnie uśmiechała się do mnie. Jej oczy przejawiały złość, a uśmiech był tak szeroki, że wyglądało to jakby wycięto z jej twarzy kawał mięcha.

III



Zaczynałem wariować, ale każdego kolejnego dnia o wszystkim zapominałem. Budziłem się i nie pamiętałem tego co się działo poprzedniego dnia, aż do momentu gdy stała się kolejna dziwna rzecz. Wtedy wszystko wracało do mnie z nadwyżką. Codziennie wykonywałem poranną rutynę i wychodziłem do szkoły. Gdy tam docierałem, to za każdym razem ktoś gapił się namolnie. Codziennie było to samo, aż pewnego dnia stało się coś zgoła  innego i cholernie popierdolonego. Myślałem, że oszaleję przez, to wszystko, ale na szczęście zachowałem zdrowy rozsądek. Przynajmniej tak sądziłem. Wracając do tego dnia. Zjadłem śniadanie, ale tym razem było coś nie tak. Widziałem błysk w oku Magdy. Cholernie coś było nie tak. Przekonałem się o tym, gdy idąc nie widziałem żywej duszy na ulicy. Zbliżając się do szkoły, zacząłem słyszeć szelest. Głośny szelest wielu par butów. Byłem pewny, że coś dzisiaj się dzieje u mnie w szkole, a ja jak zwykle nic nie wiem. Doszedłem do zakrętu, który ukrywał moją szkołę i to zobaczyłem. Przed budynkiem stały setki uśmiechniętych w nienaturalny, a wręcz przerażający sposób ludzi. Gdy tylko mnie ujrzeli, zaczęli iść w moim kierunku mówiąc coś co na początku było dla mnie niezrozumiałe. Jednak szybo pojąłem, że wszyscy, jak jeden mąż wołają do mnie - Wynoś się z granicy! Nie powinieneś się tu znaleźć. - Zacząłem  uciekać w przeciwnym kierunku. Biegłem do domu ile sił w nogach. Zważając, na to że goniła mnie niewielka armia. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wbiegłem do domu krzycząc, aby Magda tutaj przyszła. Mogliśmy schować się razem w piwnicy i to przeczekać. Szybko dotarło do mnie, że ta myśl jest wymysłem wariata. Jeżeli zechcą, to rozniosą ten dom w pył. Myślałem, że już po mnie. Zobaczyłem, że do domu wdarli się już pierwsi mieszkańcy miasteczka. Wszyscy uważają, że w takim momencie walczyliby do ostatniej chwili. Wszystko jednak jest zgoła inne. Przykucnąłem w rogu i objąwszy rękoma swoje nogi zacząłem myśleć o tym, aby wszystko się już skończyło. Chciałem, aby napastnik upadł, złamał nogę, skręcił kark, nadział się na to ostrze trzymane w dłoni, czy cokolwiek innego. Jednak nie stało się to co pragnąłem, a coś zupełnie innego. Mężczyzna zamachnął się na mnie i miał już wbić ostrze w moje ciało, ale... po prostu nie mógł. Spróbował jeszcze raz, ale to było jak pole siłowe. Nóż odbił się na bok i nic mi się nie stało. - Znajdź ją! - usłyszałem. Wtedy właśnie zrozumiałem, ten czynnik pobudził mój mózg. - To tylko sen ty żałosny dupku. Obudź się i będzie, po wszystkim! - Faktycznie, obudziłem się, ale nie spodziewałem się tego co ujrzałem zaraz, po otwarciu oczu. Tuż przed moją twarzą widziałem ostrze noża kuchennego w rękach Magdy, która spiesznym krokiem opuszczała mój pokój, powtarzając w kółko - Nie mogę, nie mogę, nie mogę... - Myślałem, że napastnik siłujący się z tym, aby mnie uderzyć to tylko niezwykle realistyczny sen. Jednak po przebudzeniu okazał się być tylko projekcją mojego mózgu, która ukazywała na swój sposób to co się działo. Magda chciała mnie zabić, a raczej coś próbowało ją do tego zmusić. Mój mózg zmagał się teraz z ciężkim zadaniem odzyskania spokoju i wymyślenia racjonalnego rozwiązania dla tej sytuacji. Moje myśli zaczęły się plątać, a ja dalej nie wiedziałem co robić. Zebrałem, to wszystko do kupy i wyszło mi coś w stylu: Mózg wizualizował to co działo się w okół mnie. Magda próbowała, pod jakąś namową mnie zabić, ale nie była morderczynią bez serca i nie potrafiła. Zbliżała ostrze, ale nic to nie dawało. W końcu wyszła z mojego pokoju. Tak, to musiało tak wyglądać. Pamiętałem jednak jeszcze coś i skoncentrowałem się teraz na tym. A mianowicie chodziło o ostatnie słowa ze snu. Kogo miałem odnaleźć?


IV





Rozdział 1

Rozdział 3 - niebawem



Zakaz kopiowania bez zgody autora!

Ostatnio edytowany przez Michu (2014-06-09 22:58:38)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora