Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie

Witamy w Królestwie!


  • Index
  •  » Sala Opowieści
  •  » Co to?! Rozdział 1: Co było na początku? [krótka Powieść grozy]

#1 2014-06-05 10:28:12

Michu

Przybysz

46454502
Zarejestrowany: 2014-06-02
Posty: 8

Co to?! Rozdział 1: Co było na początku? [krótka Powieść grozy]

I




Nazywam się Daniel Frostacki. Gdy miałem zaledwie kilka lat straciłem ojca, moja matka szybko związała się z jakimś facetem, którego po prostu mówiąc nie lubiłem. Wydawał mi się wstrętnym kutasem bez ambicji, który chciałby, aby moja matka mu usługiwała. Nie pasowało mi to, aż do zeszłego miesiąca. Piotr okazał się wtedy moim przyjacielem, który mi wierzy. Wszystko zaczęło mieć sens. Ale wróćmy do początku tego o czym chciałbym mówić. Powinienem najpierw opowiedzieć coś o sobie. Nie jestem osobą, która lubi bawić się w takie rzeczy, ale ogólny wygląd mojego ciała nie jest specjalny. Jestem osobą o przeciętnym wzroście (176cm) oraz wadze (71kg), mam brązowe włosy i zielone oczy. To na tyle z tych podstawowych informacji. Dwa lata temu miałem wypadek przez który omal nie zginąłem. Było to straszne, ale także głupie z mojej strony. Nie widząc żadnego znaku, ani chociażby taśmy podszedłem do domu, który jakoś dziwnie mnie przyciągał, jakbym czuł, że tam muszę właśnie iść. Wtedy właśnie usłyszałem huk, zobaczyłem jasność, a później ciemność. Byłem pewny tego, że to już koniec, umarłem z przyczyny, której nawet do jasnej cholery nie znam! Widziałem różne rzeczy, ale pamiętam tylko moją matkę coś do mnie mówiącą. Nie pamiętałem co. Jednak później zaczęły docierać do mnie głosy, głos matki i jakiegoś obcego człowieka, z ledwością otworzyłem oczy i wiedziałem, że nie umarłem. Byli tam lekarze i moja płacząca matka, mówili coś o rozbiórce domu, wybuchu i odłamku. Wtedy jak grom uderzyło to do mnie. Zbliżyłem się do domu, który był wysadzany i uderzył we mnie jakiś odłamek, pięknie! Ale... nic nie czułem, nie czułem bólu, ani smutku czy radości. Byłem na wszystko dziwnie obojętny, gdybym się wtedy dowiedział, że umrę to nawet pewnie bym się tym nie zainteresował. Właśnie w tej chwili zobaczyli, że mam otwarte oczy, matka natychmiast podbiegła i zaczęła mnie pytać co boli, jak się czuję, ale lekarz ją zabrał. Dobrze, nie miałem zamiaru na to odpowiadać, byłem cholernie zły i nie pamiętałem niektórych rzeczy. Lekarz chcąc wyjaśnić mi co się stało, potwierdził tylko moją teorię, był to dom przeznaczony do rozbiórki, a ja całkiem przypadkiem znalazłem się w polu rażenia. Dostałem jakimś odłamkiem, który połamał mi trzy żebra, rękę oraz roztrzaskał kość w nodze. Doznałem także poważnego urazu głowy, mój mózg nie był w stanie myśleć racjonalnie. Zapomniałem nazw podstawowych rzeczy, a także mówiłem strasznie niewyraźnie. Byłem wrakiem człowieka, który niegdyś prowadził całkiem dobre życie. Wypady z kolegami, gry komputerowe, niezdrowe żarcie. Mówią, że palenie zabija, ale tak naprawdę zabija tylko ludzka głupota. Ludzie wymyślają wszystko to co jest w stanie ich zabić, ktoś wymyślił ten cholerny ładunek, który tak uszkodził moje ciało, ktoś inny zbudował ten budynek, a jeszcze inny idiota do niego podszedł nie zważając na nic, ja byłem tym idiotą i to moja wina, ale czułem wściekłość na wszystkich nad którą ciężko było mi zapanować. Wracając do mojego stanu zdrowia, nie był to szczyt moich marzeń. Chciałem, aby spotkało to moją własną matkę, byłem zły, że mnie nie obroniła, ale to nie była jej wina. Wielki trud włożyłem w to, aby otworzyć usta i coś wtedy powiedzieć, to coś miało być słowem "Wody", ale w mojej złości i przy uszkodzeniu mózgu, powiedziałem "Idioci!". Matka się rozpłakała, a lekarz nawet nie zdziwił. Zaczął jej tłumaczyć o zmianach, które mogły zajść w moim mózgu, a ja spróbowałem jeszcze raz "Same cipy!". Byłem tak zdenerwowany, że krzyknąłem zaraz po tym w złości, sprawiło mi to duży ból, ból którego nie zapomnę. Matka dalej płakała cicho, a ja z każdą chwilą byłem coraz bardziej zdenerwowany, lekarz domyślając się, że po śpiączce, która podobno trwała trzy dni zaschło mi w gardle podał mi plastikowy kubek z chłodną wodą, podał w ten sposób, abym mógł się napić z niego przez słomkę, ale dalej on trzymał. Napiłem się i humor poprawił mi się trochę, ale co to za poprawa, gdy z mózgu mam sieczkę. Nawet nie mogę powiedzieć prostych słów, mam je w głowię, ale jak mówię to wychodzi co innego. Więc gdy się napiłem, chciałem podziękować, ale nie wyszło za dobrze. "stary pedał. Byłem tak zdenerwowany, że już nic nie robiłem, tylko gapiłem się w sufit i od czasu do czasu chciałem coś powiedzieć. Tak minęło kilka pierwszych dni.

II




Piątego dnia po wypadku nastąpił przełom jak powiedział lekarz. Tyle prób, krzyków gdy tylko wróciła mi sprawność i nawet jedna próba uderzenia pielęgniarki, bo nie wiedziała o co mi chodzi. Szczęście, że jestem w gipsie.  Najgorsze było to, że cały czas myślałem o zemście na tych, którzy nikomu nie zawinili. Chciałem im zrobić to co spotkało mnie, dlaczego ja do cholery?! Ale przełom, tak. Mówiłem o przełomie, tak więc w końcu powiedziałem to o czym myślałem. Jest to straszne, ale odkryłem, że gdy się złoszczę, mogę mówić niektóre słowa tak jak chcę. Pierwsze moje słowo to "kocham" powiedziane do matki. Nigdy nie zapomnę jaka była szczęśliwa, ale było również widać, że była niepewna, nie wiedziała czy chciałem to powiedzieć, czy tylko ta galareta z czaszki mi to podsunęła. Wszystkie wątpliwości rozeszły się gdy na moją twarz wstąpił uśmiech.
Te chwile radości nie trwały długo, już następne zdanie znowu brzmiało inaczej niż miało. Zapominałem czasem tego co się nauczyłem, ale lekarz mówił, że to się poprawi niebawem. Zauważyłem też pewien szczegół gdy tak słuchałem sam siebie zdziwiony. Większość słów zaczęła układać się w sensowne zdania, było to dla mnie niebywałe i intrygujące, ale nie myślałem nad tym dużo. Musiałem skupić się na leczeniu. Połamane kości zaczęły się zrastać bez żadnych komplikacji, a mój mózg wracał do zdrowia, było lepiej z każdym dniem. Zostało jednak coś złego z tego wypadku, moja niepohamowana złość do wszystkiego co mi niczym nie zawiniło. Wyżywałem się na każdym, nie fizycznie, ale psychicznie. Miałem oczywiście też lepsze dni, jak wtedy gdy powiedziałem "kocham". Mój mózg już zaczął łapać o co chodzi w mowie, mówiłem to co chciałem powiedzieć coraz częściej.

III


Nadszedł taki dzień, gdy moja matka, na którą teraz często krzyczałem za byle powód wyszła z sali szpitalnej zapłakana. Oczywiście wszystko było moją winą, ja ją uderzyłem. Słyszałem jak szlocha na korytarzu i myślałem tylko, że jest straszną mazgają. Dostała tylko lekko w ramię, a nie potężny cios łamiący jej żebra, tak jak ja! Cóż, wyszła i... i już nie wróciła nigdy więcej. Nie, nie zostawiła mnie, nigdy by tego nie zrobiła. Wyszła zapłakana, nie zwracała na nic uwagi, a ulicą jechał akurat tir. Lekarze przyszli do mnie godzinę, po jej wyjściu i poinformowali mnie o tym wypadku. Mówili, że nie mogę jej zobaczyć bo tir niemal ją zmiażdżył. Wiecie co zrobiłem, gdy dowiedziałem się, że moja matka nie żyje, a na dodatek jej ciało jest roztrzaskane jak jakaś porcelanowa figurka? Nic, właśnie w tym rzecz. Nic nie zrobiłem do jasnej cholery, nawet się nie przejąłem! Jedyne co mi przyszło do głowy to "trudno, stało się" uwierzycie? Nie przejąłem się śmiercią własnej matki!! Jak ja tego teraz żałuję, chciałbym cofnąć czas, ale się nie da. Dopiero dwa miesiące później, gdy wyszedłem ze szpitala poszedłem na jej grób. Jednak wtedy... przychodzili do mnie ludzie składając kondolencje z powodu śmierci matki, przychodziła opieka społeczna i jacyś urzędnicy, a ja ich wszystkich posyłałem do diabła. Mogli żałować, płakać i lamentować, ale z dala ode mnie. Gdy wracały mi siły, stawałem cie coraz bardziej agresywny. Rzucałem wszystkim czym się dało, plułem i kląłem, a potem się za to wstydziłem. Mózg  zaczynał mi pracować na tyle normalnie, abym czuł wstyd, żal i chęć pomocy. Zaczęło mi być szkoda matki, ale tylko raz na kiedyś. Pytali się mnie czy chciałbym być na ceremonii pogrzebowej, ale odmówiłem. Wszystko to pamiętam jak przez mgłę, ale później było tylko gorzej. Wcale nie chodzi o mój stan bo poprawiało mi się, ale zacząłem miewać lęki i omamy, bynajmniej tak wtedy sądziłem, a teraz nie wiem co było prawdą, a co nie. Wszyscy znajomi odsunęli się ode mnie po wypadku. Widać jak bardzo mnie lubili, wystarczy, że nie mogę się ruszać i ich nie poznaję, a przestali mnie odwiedzać. Nawet po moim wyzdrowieniu nie było lepiej. Wszyscy nagle uważali, że jestem wariatem bo mówiłem, że widzę swoją matkę, która przecież już nie żyła. Chcieli mnie zamknąć w wariatkowie, ale wygarnąłem im, że są idiotami, a ja żartowałem. Całe szczęście to łyknęli. Wiem już co przyniosła mi przeszłość, ale ciekawe co przyniesie przyszłość. Duchy? Żartujecie chyba, jeżeli macie ochotę na bajkę, to obejrzyjcie bajkę o duchu Kacprze. Prawda nie jest taka łatwa, to nie był żaden duch. Widziałem swoją martwą matkę, ale czym to było? Najgorsze z tego było to, że patrzyła na mnie jednocześnie z miłością i chęcią mordu. Dziwnie wychodzi jak ktoś to połączy. Miłość do mordu? Całkiem to możliwe, czuję, że przyszłość nie będzie taka jaką sobie wymarzyłem.

Brak

Rozdział 2



Zakaz kopiowania bez zgody autora!

Ostatnio edytowany przez Michu (2014-06-07 00:27:50)

Offline

 

#2 2014-06-05 13:13:33

 Mathias

Król

35762222
Zarejestrowany: 2006-11-25
Posty: 6916
Miasto: Zamek
Kampania: Niech Żyje Królowa
Jednostka: Archanioł
Bohater: Christian
Magia: Woda
WWW

Re: Co to?! Rozdział 1: Co było na początku? [krótka Powieść grozy]

Całkiem ciekawie się zapowiada ta historia. Sposób pisania mi przypadł do gustu jak najbardziej. W sumie muszę sprawdzić, czy rzeczywiście istnieje tego typu wada mózgu . Jak chodzi o stylistykę, to kilka intów i troszkę składnia nieidealna, ale nie przeszkadza to w odbiorze. Czekam na dalszą część .



http://egildia.pl/wp-content/uploads/2016/12/ggg%C5%82adkie.png
+Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też podtrzymywałem dla ciebie łaskawość.+ [Jr 31, 3]
+Świat jaki znamy odchodzi. Jednak to przeszłość jest kluczem do przyszłości.+
+Pogarda to przywilej ludzi światłych i rozumnych. W innych przypadkach jest przejawem zwykłego gówniarstwa i ciemnoty.+

Offline

 

#3 2014-06-05 13:36:49

Michu

Przybysz

46454502
Zarejestrowany: 2014-06-02
Posty: 8

Re: Co to?! Rozdział 1: Co było na początku? [krótka Powieść grozy]

Dziękuję za opinię. Wieczorkiem mam zamiar zamieścić dalszy ciąg. Przy okazji poprawiłem kilka błędów.

Offline

 
  • Index
  •  » Sala Opowieści
  •  » Co to?! Rozdział 1: Co było na początku? [krótka Powieść grozy]

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora