oumen - 2016-04-11 20:39:55

Ostatnio wpadłem na pomysł żeby zrobić prowizoryczny model muszkietu. Gdy już go zrobiłem ppddałem go próbie ognia. Wziąłem siarkę z zapałek przygotowałem ładunek i wystrzeliłem efekt = cichy wystrzał. Potem było mi mało więc wziąłem proch z petard wsypałem ładunek ubiłem wsypałem do panewki trochę podpaliłem i tak wyp.......ło że muszkiet rozwaliło na wszystkie części a huk było słychać z 5 km dalej. Gdybym stał trochę bliżej dostałbym odłamkiem. Wniosek nie strzelaj z nieprzetestowanej broni. Co wy na to i co wam się zdarzyło.

Kamilo67 - 2016-04-11 20:51:11

W wieku 5-6 lat w Chorwacji przewróciłem się i rozwaliłem sobie głowę, tak mniej więcej w miejscu czoła, nie pamiętam jak dokładnie to już było. Wiecie, głowa to najbardziej czuły punkt, każdy jakiś uraz może decydować o życiu człowieka, a nawet zniekształcić jego osobowość. Na szczęście, wszystko jest w porządku, jedynie mam takie "rogi" po bokach czoła :-).

A tak to chyba nic mnie się nie zdarzyło.

Mathias - 2016-04-12 00:08:23

Jak byłem mały, to dość niefortunnie wypadłem z wózka, innego razu zjechałem chodzikiem po kilkunastostopniowych schodach, jeszcze innego razu rozwaliłem głowę o kaloryfer, a raz poturbował mnie pies. To takie cztery wypadki z lat ~1995-2001. Za każdym razem miałem mniej lub bardziej poważne obrażenia głowy. Cóż, i tak dobrze wspominam dzieciństwo :P.

A tak to raczej niebezpieczne sytuacje mnie omijają. I oby tak zostało.

Baron - 2016-04-12 00:37:24

Dziecinstwo to troche co innego. Czlowiek jest glupi. Poza jakimis stluczonymi kolanami zacietymi palcami czy upadkami nic strasznego. Ale w podstawowce jeden chlopak wlozyl reke w jakis transformator i porazenie pradem. Inwalida na cale zycie. To byl szok. Radze uwazac bo odgrywanie twardziela w mlodosci moze skonczyc wozkiem inwalidzkim przez 70 lat do konca zycia. I TU DOPIERO TRZEBA BYC TWARDYM!
Raz mialem doswiadczenie umierania gdy wjechalem miedzy dwa samochody rowerem polaczonym linka ktorej nie zauwazylem! I polecialem. Szok. Mowie Panie Boże to juz koniec? Odczulem wielki spokoj Z TAMTEJ STRONY! I sie ocknalem bez zadnego zadrapania tylko spodnie upaprane olejem bo asfalt brudny. Jak widac nie sa mi przeznaczone masakryczne polamania :-) Ale juz umieralem i moge powiedziec ze to jest DOBRE ODCZUCIE! Oczywiscie zyje w zgodzie z Bogiem! Dla bandyty to moze byc wycie demonow. Dla mnie jednak to samo DOBRO! :-) Widocznie mialem przezyc smierc ale tylko jako odczucie.

MJOdorczuk - 2016-04-12 12:12:48

Jechałem kiedyś ze znajomymi rowerami z górki, dosyć stromej górki, bo na liczniku >65km/h. Nagle kolega przede mną zaczął hamować, a ja, że nie miałem najsprawniejszych hamulców, próbowałem go wyminąć, straciłem kontrolę i wyleciałem z drogi, rower poleciał w drzewo, ja w kupę zgarniętych liści (późna jesień, a droga była często uczęszczaną ścieżką turystyczną). Skończyło się na siniakach i obdartej ręce, rower też wielce nie ucierpiał mimo drzewa, lot w każdym razie był ciekawym doświadczeniem i spowolnił wszystkie moje następne zjazdy.

Mógłbym jeszcze się o astmie powypowiadać, bo już miałem epizody, że się dusiłem i już mi się obraz zaciemniał, już myślałem, że to koniec, a następnie budziłem się po kilku godzinach i już raczej zamiast radości, że przeżyłem, towarzyszyła mi myśl typu "hmm, no, tym razem też nie", bo się to już zdarzało co kilka dni. Pozdrawiam ludzi, którzy palą byle czym w piecu i mówią po tym, że jak się nie chce wąchać tych smrodów, to można wyjechać albo z domu nie wychodzić.

oumen - 2016-04-12 15:30:48

Możliwe że mnie też coś uratowało bo zanim to odpaliłem to musiałem się ustawić specjalnie z boku.

Sauron - 2016-04-14 10:17:30

Ja osobiście nic specjalnie radykalnego nie robiłem, znaczy okazyjnie spadałem ze schodów (raz mnie noga tak bardzo bolała, że naprawdę spodziewałem się złamania, ale jednak nie). Wywrotki na rowerze były, ale też nic wyjątkowego. W sumie typowe rany wieku dziecięcego, czyli obtłuczone i zdarte kolana oraz ręce.

Co do astmy, to duszenie mi się zdarzyło raz w podstawówce przy ostrym wycisku na wf-ie. Efekt był taki, że pociemniało mi w oczach, czarne plamy, zwężona wizja i takie tam. Rzuciłem się na ziemię i oparłem o drzewo, które akurat wygodnie stanęło na mojej drodze. Najadłem się strachu, ale żadnych jakichś znaczących konsekwencji nie było. Po prostu musiałem zabrać się za porządne leczenie tego paskudztwa.